top of page

BORELIOZA - CHOROBA, KTÓREJ NIE MA
część 11

Lek. med. Andrzej Więckowski

W numerze 11/12.2019 HARMONII, czyli ostatniej z publikowanych, zamieściłem artykuł pod powyższym  tytułem. Zapowiedziałem w nim kontynuowanie tej tematyki, gdyż nie ma możliwości w tak krótkim materiale pomieścić, choć hasłowo wiedzy koniecznej do przekazania Czytelnikowi.  Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że był on zapowiedzią cyklu opracowań — rozdziałów mających rozpoczynać nową książkę poświęconą problematyce
chorób przewlekłych. Spełniam daną w poprzednim artykule obietnicę i zaczynam ją pisać. Moim Czytelnikom
książki pt. „Odwracanie procesów nowotworowych” napisanej wspólnie z doktorem Adamem Przygodą winien
jestem informacje, których powyższy tytuł nie zawierał. Omawialiśmy w niej możliwości leczenia chorób nowotworowych. Problematyka chorób przewlekłych jest tak skomplikowana i kontrowersyjna, że stanowi nadal źródło konfliktów między medycyną akademicką zwaną naukową a alternatywną, która nosi różne imiona jak
naturalna, niekonwencjonalna, mitochondrialna, energetyczna i jeszcze wiele innych. Wyrażam nadzieję, że
będziemy mogli nazywać naszą medycynę ZINTEGROWANĄ. Pozwoliłoby to na wspólne korzystanie z dobrodziejstw wiedzy medycznej tak tej, jak i drugiej strony. Przecież najważniejszym i naczelnym jest nasz  wspólny cel – dobro pacjenta.

 

 

BORELIOZA
Jest bez wątpienia chorobą przewlekłą. Jej klasyfikacja umyka jednak wszelkim regułom. Jej ostry, infekcyjny przebieg nie jest kwestionowany tak, jak i czynnik infekcyjny, czyli bakterie borelli. Ilość rodzajów drobnoustrojów, a także zupełnie odmienna symptomatologia wywoływanych przez nie chorób, stanowi niejaki problem
dla medycyny akademickiej niekiedy samozwańczo zwanej naukową. Zupełnie celowo pomijam kontrowersje
dotyczące leczenia fazy ostrej. Antybiotyki stosowane niestety nie tylko w medycynie konwencjonalnej, stanowią
istotną różnicę pomiędzy tymi medycznymi światami.

BORELIOZA PRZEWLEKŁA

Samo jej istnienie jest ostro negowane. Diagnozowanie bardzo różnorodnych obrazów klinicznych prowadzone jest
poprzez symptomatologię wielu, czasem wzajemnie wykluczających się jednostek chorobowych. Szczególnie dotyczy to neuroboreliozy. Rozpoznania, jakie stawiają nawet wiodące jednostki kliniczne, może i są komiczne,
jednak nie jest to śmieszne dla chorego. Niech będzie mi wolno posłużyć się przykładem mojego pacjenta. Oczywiście nie podam jego danych osobowych, a także nazw ośrodków klinicznych, w których był diagnozowany

i leczony.

Młody człowiek, lat 37, z zaburzoną motoryką, niedowładami czucia głębokiego, zaburzoną percepcją zarówno
czuciową, jak i ruchową. Niestety miał głęboko zaburzone poczucie postrzegania przestrzeni. Był także
głęboko zaburzony emocjonalnie. Nie chciałbym tutaj drobiazgowo analizować tego przypadku. Patrzcie, jak bezdusznie i klinicznie to zabrzmiało. Za każdym takim „przypadkiem” kryje się człowiek z jego marzeniami, wiedzą, którą mógłby, gdyby mógł przekazywać innym. Za chorobą tego młodego człowieka, kryje się jego rodzina,
kochające dzieci, którym nie zapewni przyszłości. Maciej przyjechał z żoną. Przywieźli kilogramy kart informacyjnych leczenia szpitalnego i klinicznego. Leczy się już ponad pięć lat. Ponad trzy lata miał zalecone leczenie antybiotykami doustnymi, jak również w formie dożylnej. Mówili mu, że może pomoże.
Był, niestety dziś już nie, człowiekiem zamożnym. Stać było go na zagraniczne leki i metody rehabilitacji. Obroniło
go to także przed leczeniem psychiatrycznym. Jego walka o, chociażby jednoznaczną diagnostykę mogłaby stanowić kanwę wielu opowieści. Był i do dziś stara się być czynny zawodowo, a jest naukowcem. A jednak przyjechał z żoną, sam nie dał rady. Jednak nie to stanowi problem.

 

Problem stanowią rozpoznania kliniczne, a raczej ich ilość. Były one stawiane przez wybitne ośrodki kliniczne
medycyny akademickiej w kraju i za granicą. Wymieniane są:

  • rozsiany proces degeneracyjny

mózgu i tkanek nerwowych,

  • rozsiany proces demielinizacyjny,

  •  rozsiany proces pasożytniczy (z uwagi na częste podróże do egzotycznych krajów).

Wreszcie zgodzono się na rozpoznanie stwardnienia rozsianego SM. Jakoś nikt nie miał ochoty ani woli, aby
w różnicowaniu wziąć pod uwagę boreliozę. Te kliniki dysponowały pełną wiedzą o poziomach bakterii boreliozy,
ich rodzaju, towarzyszącej babeszjozie i bartonelli. Oczywiście, zbadano poziom wirusów Ebsztein Barra

i cytomegallus wirusa. Do rozpoznania było jednak daleko.

Takich przypadków moja klinika miała wiele. Chciałbym podkreślić te tezy, jakie zawarłem w poprzednim artykule.
W leczeniu przewlekłych postaci boreliozy nie wolno poddać się schematom. Nie istnieje jedna terapia ani lek. Należy indywidualizować sposoby leczenia. Należy pamiętać, że walczymy nie z jednym wrogiem, a wieloma
jego rodzajami i odmianami, a także z przeciwnikiem, który stosuje rozliczne formy kamuflażu, mówiąc językiem
wojskowym. Ta gra w ciuciubabkę z własnymi mechanizmami obronnymi jest tak doskonała, że łatwiej jest
zniszczyć komórki organizmu niż ukrytego w nich wroga. Epokowe odkrycia idealnych leków bądź metod
leczenia są ciągle przed nami. Lecz już dziś należy indywidualizować metody diagnostyczne i lecznicze.

W mojej klinice umie my to robić

Istnieje bardzo liczna grupa chorób przenoszonych przez żywe czynniki zewnętrzne. Są przenoszone przez
pchły, wszy, muchy, meszki i inne owady, wywołujące np. malarię, tyfus, dengę i wiele innych. Choroby z tej rodziny
przenoszone są również przez nietoperze, myszy, ssaki i ptaki oraz inne kręgowce. Cechą wspólną tych
zespołów chorobowych jest czynnik infekcyjny, który w organizmie żywiciela wywołuje określone skutki. Borelioza,
bartonelloza, babeszjoza oraz ich koinfekcje są znamiennym wyjątkiem od reguły. Wszystkie choroby
pasożytnicze i odzwierzęce, o których wspomniałem powyżej, mają ściśle określoną symptomatologię, klinikę
i leczenie. Niechlubnym wyjątkiem jest borelioza. Jest to choroba, której nie ma. Dotyczy to fazy przewlekłej.

Potwierdzają to w całej rozciągłości wszystkie ośrodki kliniczne. Jeszcze jedna bardzo ważna prawda. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że moja książka, artykuły, wykłady i inne publikacje, nie odgrywają roli naukowej.
Z tych materiałów nie sposób nauczyć się czegoś nowego w sensie materialnym. Myślę, że do tego celu
służą podręczniki, prace naukowe, opracowania zbiorcze mające ambicje
encyklopedyczne. Czytam je pilnie. Niejednokrotnie moi pacjenci dysponują wiedzą chyba wielokrotnie większą
niż ja. Przyjmuję to z pokorą, a nawet radością, że uczyć mogę się od nich. Tak, jak moi pacjenci nowotworowi
wiedzą, że jestem jednym z nich, tak ja, jako terapeuta i lekarz podejmuję każdorazowo odpowiedzialność
za ich zdrowie. To ogromny ciężar, ale i radość, że można pomagać. Zaufanie, jakie rodzi taka relacja, jest najlepszą bronią, którą wykorzystuję w walce z chorobami. Wytwarza się wtedy specyficzna suma pozytywnych emocji tworzących atmosferę zdrowienia i ja to wiem.

Może dlatego jestem lekarzem. Niejednokrotnie spotykam się z prośbą, aby być bardziej konkretnym i podręcznikowym. Odpowiadam wtedy, że każdego z nich leczę indywidualnie, w zgodzie z ich metabolizmem i emocjami. Leczę, jak wiem i czuję. Może dlatego mam wdzięczność pacjentów. Nigdy nie byłem i nie jestem naukowcem.

Zawsze byłem tylko — może aż — lekarzem. Z tego uczyniono mi zarzut. Może dlatego mam tak wielu moich
kolegów lekarzy, którzy u mnie chcą się uczyć i uczą. Może dlatego wraz z życzliwą dla mnie HARMONIĄ
tworzymy listę dobrych praktyk, której nie mogłem zrobić w ramach TLMZ. Moja książka, która będzie powstawać
na Państwa oczach, pod Waszą kontrolą i opieką ma ambicje bycia esencją i filozofią medycyny. Nie będzie
to kolejny podręcznik czy rozprawka medyczna. Dotyczyć będzie Waszych życiowych problemów.

 

Wasz lekarz i przyjaciel.

Artykuł wydany w czasopiśmie Harmonia luty 2020
unsplash-f_oVI_TOgBM_edited.jpg

BORELIOZA - CHOROBA, KTÓREJ NIE MA
część 111

"Kłótnie w rodzinie"

O autorze
lek. med. Andrzej Więckowski
pan Andrzej_zielen.jpg

Studia medyczne ukończyłem w 1975 roku na wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Łodzi. Pierwsze doświadczenia zdobyłem pracując jako lekarz i kierownik kilku ośrodków zdrowia. Specjalizowałem się wówczas w zakresie chorób wewnętrznych. Następnie ukończyłem czterostopniową specjalizację w zakresie akupunktury, a także homeopatii, ziołolecznictwa, irydologii, manualnej terapii stawów i kręgosłupa oraz kilku innych.

 

Łączę w pracy wiedzę z zakresu medycyny akademickiej
z tradycyjnymi metodami leczenia konsultując w ramach Ośrodka Medycyna zintegrowanej Holistic Vital, gdzie podejmuję się leczenia chorób przewlekłych (w tym chorób z autoagresji), odzyskiwania zdrowia i równowagi biologicznej w chorobie nowotworowej, profilaktyki nowotworów wraz ze specjalistami pokrewnych dziedzin.

 

Ponadto jestem współtwórcą i Członkiem zarządu Towarzystwa Lekarzy Medycyny Zintegrowanej oraz współautorem książki pt. „Odwracanie Procesów Nowotworowych. Lekarze Praktycy dla pacjentów i lekarzy” wydanej w sierpniu 2019 roku.

bottom of page